poniedziałek, 20 stycznia 2020

Czerwone Żniwa. Uderzenie wyprzedzające

Czerwone Żniwa. Uderzenie wyprzedzające” to nowa seria autorstwa Radosława Rusaka i Pawła Majki. Właśnie nazwisko "Majka", spowodowało, że z ciekawością sięgnęłam po tę powieść. Czytałam kilka książek tego autora i wszystkie były bardzo w porządku. 
Zacznę od tego, co w trakcie lektury mnie trochę zdenerwowało. Lepiej zacząć od minusów niż na nich skończyć prawda? Otóż zgodnie z opisem wydawcy, biorąc "Czerwone żniwa" do ręki spotkamy się z kolejną historią z serii political fiction. Ja za bardzo nie znam się na gatunkach literackich, ale moim zdaniem "Czerwone żniwa" to jednak fantastyka. Political fiction powinno jednak trzymać się choć troszkę realiów panujących w połowie XX wieku. Tymczasem tu mamy historię z czapki, jak to mówi moja córka. I dobrze, ale nie skazujmy tych, którzy nie lubią fantastyki na takie rozczarowanie.
Ogromnym plusem książki jest pomysł. Czytelnik już na samym początku zostaje wciągnięty w wir wydarzeń. A dzieje się naprawdę dużo. Zimna Wojna przestaje być zimną i robi się dość gorąco. NATO i Układ Warszawski nie stoją obok siebie, ramię w ramię, a przeciwko sobie. Zapalnikiem wojny jest odkrycie, że za tajemniczymi zniknięciami dzieł sztuki na terenie Układu Warszawskiego stoi CIA. Teren Polski staje w ogniu największych bitew pomiędzy Rosjanami a Amerykanami. Zarówno tych prowadzonych otwarcie, jak i w tajemnicy. 
Wojna, która wybuchła, pochłania wiele ludzkich istnień. Obok otwartych działań wojennych są też te ukryte, na których sukcesy strony konfliktu dużo bardziej liczą, niż na chłopców skierowanych na front. O losach wojny mają zadecydować działania jednostek specjalnych, a ich misje są dość tajemnicze i nieprzewidywalne. 
Książka przypomina mi trochę powieści Pana Ciszewskiego (którego twórczość bardzo lubię) Duża ilość wątków i mnogość bohaterów powodują, że trudno powiedzieć, kto jest głównym bohaterem i które zdarzenia są najważniejsze. Trochę to rozmywa fabułę, ale nadal powieść czyta się jak dobrą książkę szpiegowską. Trochę czuć, że to pierwszy tom serii, bo bardzo długo miałam wrażenie, że to jednak dopiero wstęp do prawdziwej historii. Niemniej jednak przy lekturze miałam sporo dobrej zabawy. Zwłaszcza poszukiwania szczerbca wprowadziły w książce specyficzny klimat poszukiwań i tajemnicy, który bardzo mi odpowiadał. 
Podsumowując - szału nie ma, ale drugi tom przeczytam. Choćby po to, aby dowiedzieć się, jak się to wszystko skończyło.

1 komentarz:

  1. No, nie wiem, tematyka wojenna jakoś w ogóle do mnie nie przemawia. Chyba sobie daruję tę lekturę, ale trzymam kciuki, żeby drugi tom okazał się lepszy!

    www.pomistrzowsku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń