Jestem mamą nastolatki. Dokładnie rzecz biorąc szesnastolatki. Starsza to mądra dziewczynka, z którą da się poważnie porozmawiać na różne tematy. Jak większość nastolatek ma chłopaka, interesują ją kontakty damsko - męskie i różne odcienie związków. Kiedy w moje ręce wpadła książka "Dziewczyny znikąd" pomyślałam, że to dobra lektura dla Starszej. Z opisów wynika, że książka należy do kanonu książek dla młodzieży i porusza dość nośne tematy seksizmu, szacunku do płci odmiennej oraz jego braku. Postanowiłam najpierw jednak sama przeczytać.... na szczęście. Po zakończeniu lektury byłam wstrząśnięta fabułą i uznałam, że Starsza jeszcze chwilkę na tę książkę musi poczekać. Ale że ją przeczyta to pewne. Dla własnego dobra.
Grace to nastolatka, która ze względu na błędy matki zostaje zmuszona do przeprowadzki do Prescot. Zagubiona i nieszczęśliwa z powodu rozstania z przyjaciółmi próbuje zaszyć się w swoim nowym pokoju. Jakież jest jej zdziwienie, kiedy na ścianie, i w kilku innych miejscach, znajduje małe napisy, których autorka stanowczo błaga o pomoc. Od koleżanek z nowej szkoły dowiaduje się, że poprzednią lokatorką jej pokoju była Lucy. Dziewczyna, po tym jak lokalna społeczność ją wyklęła i wykluczyła - uciekła wraz z rodziną z miasteczka. Grace nie może przejść nad losami Lucy do porządku dziennego. Od słowa do słowa dowiaduje się od swoich koleżanek, że dziewczyna została zgwałcona, tyle że nikt w jej opowieści nie uwierzył,. Każdy bronił popularnego chłopaka ze szkoły zarzucając Lucy kłamstwo. Grace postanawia zawalczyć z seksizmem i przedmiotowym traktowaniem uczennic. Wraz z koleżankami Rosiną i Erin postanawiają założyć anonimowy klub dziewcząt, które będą walczyć o własną godność. Nie spodziewają się jak wielkiej rzeczy dokonają i do czego doprowadzą w całym miasteczku.
Książka niesamowita. Porażająca fabułą. Jedna z tych, które przedstawiają życie nastolatek takim, jakim jest naprawdę – pełnym wątpliwości i niepewności. Autorka, zmagając się z tak trudnym tematem postanowiła niczego nie owijać w bawełnę. Główne bohaterki nie należą do popularnych dziewcząt, ale wbrew pozorom pomaga im to w rozpętaniu ich krucjaty. Okazuje się nagle, że popularność powoduje strach przed powiedzeniem „nie”, strach przed przeciwstawieniem się ogólnie przyjętym zasadom. Autorka (trochę na okrętkę) pokazuje, że nie trzeba być najpopularniejszą dziewczyną w szkole, aby mieć własne zdanie i domagać się szacunku dla samej siebie.
Bardzo podobały mi się urywki z bloga, którego prowadzili chłopcy ze szkoły. Dzięki tym wtrąconym tekstom, czytelnik przeżywa szok i uświadamia sobie, z czym tak naprawdę musza walczyć w dzisiejszych czasach nastolatki. Ordynarne teksty o dziewczynach, porównujące je do zwierząt albo do robotów, zakłady o to, kto więcej dziewcząt zaliczy...żenujące i przerażające, jeżeli uświadomimy sobie, że z takim problemem musi borykać się nastolatka, która często jest osóbką zakompleksioną i nie wierzącą w siebie.
Każdy rozdział poświęcony jest innej bohaterce, ale są też rozdziały zatytułowane "MY". Te rozdziały uwielbiałam najbardziej. Ich treść pokazuje siłę bycia razem. Pokazuje, że nawet, jeżeli wydaje Ci się, że sama nic nie znaczysz, to już w grupie jesteś trybikiem, bez którego nic się nie zakręci.
„Dziewczyny znikąd” to wspaniała historia ukazująca potęgę wspólnego działania. To książka, dzięki której młode kobiety powinny zrozumieć, że „NIE” oznacza „NIE”. Co więcej - milczenie nie oznacza zgody i nie jest przyzwoleniem na wyrządzenie młodej kobiecie krzywdy. (zwłaszcza, gdy jest zamroczona alkoholem lub, co gorsza, środkami odurzającymi)
Oświadczam z całą odpowiedzialnością: „Dziewczyny znikąd” to książka, która powinna być lekturą szkolną. Dziewczęta dowiedzą się z niej, że zasługują na szacunek i nie mogą pozwalać chłopcom na zbyt wiele. Młodzi mężczyźni natomiast może zrozumieją, że to, co dla nich jest zabawą dla innych może być życiową tragedią. Uogólniam? Może i tak, ale uważam, że jeżeli ta książka zmieni zachowanie choć jednej dziewczyny i postępowanie choć jednego chłopaka – to już jest wielki ogromny sukces.
Parę razy zastanawiałam się nad sięgnięciem po "Dziewczyny znikąd", ale jakoś zdecydowałam się na fantastykę. Teraz trochę żałuję, bo fabuła naprawdę wydaje się interesująca. Szczególnie że takich skrzywdzonych dziewcząt z pewnością w otoczeniu jest sporo, o czym większość ludzi nie zdaje sobie sprawy. A to bardzo przykre.
OdpowiedzUsuńCzy włożyłabym ją do kanonu lektur szkolnych? Nie wiem. Najpierw powinnam przeczytać, a być może okaże się, że masz rację. :)