Już na wstępie autor wrzuca nas na głęboką wodę. Zanim bowiem czytelnik pozna losy rodziny Friedmanów, może przeczytać pierwsze rozporządzenie wykonawcze do ustawy o obywatelstwie Rzeszy z 15 września 1935 r. oraz tekst ustawy o ochronie krwi niemieckiej i niemieckiej czci z 15 września 1935 roku Co w nich czytamy?
"Żyd nie może być obywatelem Rzeszy. Nie przysługuje mu prawo głosu w sprawach politycznych; nie może obejmować urzędów publicznych".
"Żydzi nie mogą zatrudniać w swoim gospodarstwie domowym obywatelek krwi niemieckiej lub pokrewnej poniżej 45. roku życia""Żydom zabrania się wywieszania flag Rzeszy i flagi narodowej oraz pokazywania barw Rzeszy"."Zabronione są stosunki pozamałżeńskie między Żydami a obywatelami krwi niemieckiej lub pokrewnej."
Ciarki przechodzą po plecach na samą myśl, że w takim kraju przyszło żyć osobom pochodzenia żydowskiego. Właściwie to tymi dwoma aktami prawnymi państwo Niemieckie pokazało Żydom, że zbliża się zagłada. Trudno było w to uwierzyć i z tego właśnie wzięła się tragedia Narodu Żydowskiego - z wiary, że wszystko będzie dobrze.
Kiedy poznajemy Ruth i Kurta Friedmanów jest rok 1937. Mała Laurę (najstarszą z córek Friedmanów) budzą zamieszki na ulicy. Ulicą, pod oknami ich domu, przechodzą bandy młodych mężczyzn, niszcząc wszystko, co napotkają na swojej drodze. Wpadają również do domu naszych bohaterów, aresztując Kurta. Co więcej - podkładają ogień na parterze domu, gdzie znajdował się sklep stanowiący źródło dochodów rodziny. Ruth, cudem ratując siebie i potomstwo z pożaru, zostaje sama z czwórką dzieci bez środków do życia i dachu nad głową. Nie poddaje się jednak. Szuka pomocy gdzie się da; u sąsiadów, znajomych u brata Kurta... wszędzie jednak obok pomocnej dłoni znajduje zawistne spojrzenia. Co z tego, że jedna osoba, narażając siebie i swoich bliskich pomoże, skoro kilka innych zadenuncjuje i zdradzi... Ruth błąka się starając się zapewnić swoim dzieciom choć cień bezpieczeństwa, ale gdziekolwiek się udaje macki nienawiści i tak ją dosięgają. Losy rodziny obserwujemy aż do sierpnia 1939 r. Autor właściwie nie zakańcza powieści pozostawiając czytelnikowi możliwość dopowiedzenia sobie, co się działo dalej. Niestety żadne z zakończeń, które przyszło mi do głowy nie było szczęśliwe dla całej rodziny...
Powieść jest bardzo przejmująca. Z jednej strony okrucieństwo wobec Żydów wylewa się z każdego słowa, z drugiej strony mamy dumny Naród Żydowski, który próbuje się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Jak wytłumaczyć małej dziewczynce, dlaczego jej przyjaciółka, która jeszcze niedawno razem z nią bawiła się na podwórku, teraz pokazuje ją palcem krzycząc "brudny Żyd"? Jak wytłumaczyć, dlaczego nie mogą chodzić do szkoły? Dlaczego muszą zostawić swoje dotychczasowe życie i udać się na tułaczkę w nieznane? Potworne.
"Uciekinierzy" to powieść, która wciąga od pierwszych stron. Już na samym początku, kiedy matka z dziećmi walczy o życie w pożarze, zagryzałam pięści kibicując im w staraniach. Potem ich walka o każdy dzień, walka Kurta o odnalezienie rodziny, poniżanie i walka o własną godność... Do końca powieści czytelnik nie ma ani chwili wytchnienia. Ciągle ucieka, chowa się, szuka, goni... ciągle jest razem z bohaterami.
Poruszająca powieść. Jedyna w swoim rodzaju. Dawno nie czytałam tak dobrej książki o losach Żydów. I powiem Wam, że pozostanie w mojej głowie dużo dłużej niż niejedne historyczne opracowanie.
Chętnie sięgam po książki o tematyce żydowskiej, więc zapiszę ten tytuł sobie. Bardzo wzruszyła mnie okładka.
OdpowiedzUsuń