Książka tajemnica. Bo jak inaczej nazwać powieść, która jest tak zatytułowana? "Ewangelia" sugeruje religijny charakter powieści, lecz niech Was to nie zmyli. Można dojrzeć religijny charakter tylko i wyłącznie wówczas, kiedy uznamy węgorza za podstawę całego świata, kiedy zrozumiemy, że węgorz był obecny we wszystkich ważnych momentach historycznych i kiedy przyjmiemy do wiadomości, że bardzo długo stanowił niezgłębioną tajemnicę, która spędzała sen z powiek wielu naukowcom. I zapewniam Was, że po lekturze tej książki, użycie słowa „Ewangelia” wyda Wam się całkiem uzasadnione.
Jakie jest węgorz - każdy widzi. Tłusta, oślizgła ryba, pokryta śluzem, której podanie na stół wiąże się z wielogodzinnymi rytuałami umożliwiającymi jej spożycie. Długie moczenie w wodzie jest konieczne ze względu na nieprzyjemny zapach. Zabicie jej też jest straszne, a już odarcie ze skóry… brrrr. Po przeczytaniu "Ewangelii według węgorza" moje spojrzenie na tę rybę zmieniło się diametralnie. Węgorz ukazany jest w książce jako ryba tajemnicza, która bardzo długo broniła się przed wyjawieniem ludzkości swoich tajemnic. Naukowcy nie mogli dojść do tego, w jaki sposób się rozmnaża, ba - nie wiadomo było nawet jak wygląda męski osobnik tego gatunku. Węgorz przemierzał cały świat nie zdradzając człowiekowi skąd wie czy ma płynąc w stronę Ameryki, czy Europy. Węgorzowi poświęcili swoje badania Arystoteles i Freud. Każdy z nich musiał przyznać, że nie udało mu się rozwiązać węgorzowej zagadki. Co więcej - z przekazów historycznych wynika, że pierwsi amerykańscy osadnicy, wycieńczeni chorobami i podróżą, przeżyli tylko dzięki miejscowemu Indianinowi, który widząc wycieńczenie podróżników podarował im naręcze węgorzy. Pokazał im również sposób łowienia tych ryb, dzięki czemu osadnicy przez długi czas mieli zapewnione jedzenie.
Takich historii w książce jest mnóstwo. Czytałam ją z wypiekami na twarzy nie wierząc własnym oczom. Czyżby naprawdę węgorz był tak cudowną rybą? Stworzeniem o niesamowitej woli przetrwania, wielkim instynkcie i umiejętnościami przystosowania się do zaistniałych warunków? Węgorz jawi się w tej książce jako istota myśląca, która nie daje się człowiekowi wpisać w żadne ramy. Przez cały czas broni się i ciągle nas zaskakuje.
Te zbiory wiedzy i ciekawostek przeplatane są wspomnieniami autora na temat wspólnych połowów z ojcem. I właśnie te fragmenty budują niesamowitą, tajemniczą, wręcz metafizyczną atmosferę. Bo z jednej strony mamy opisy złożoności życia węgorzy, a z drugiej wiejską rzekę i dwójkę ludzi w kaloszach, którzy robią kulę z żywych dżdżownic i w ten sposób zastawiają pułapkę na węgorza. Wielkie spotyka się z małym, a codzienność z cudem.
To teraz przyszedł czas na minus. Powieść jest dość długa i przy takim natłoku informacji chwilami dość nużąca. Nie oznacza to, że miałam ochotę odłożyć ją na bok, ale niewątpliwie kilka razy potrzebowałam oddechu. Wspomnienia autora, które emanowały sielanką domu rodzinnego, spokojem wsi i tęsknotą za ojcem czytałam bardzo chętnie. Przydługie opisy związane z poznawaniem płci węgorza, czy też z jego ochroną, szły mi nieco gorzej. Niewątpliwie jednak to książka, którą należy przeczytać. Dlaczego? Dlatego, że jest jedyna w swoim rodzaju. Nigdy podobnej nie czytałam i myślę, że na księgarskim rynku podobnej już nie znajdziemy. Warto poznać węgorza i się z nim zaprzyjaźnić.
Tytuł ekstrawagancki i - jak widzę - książka też. Raczej nie jest to lektura dla mnie i zapewne po nią nie sięgnę, ale na pewno to pozycja nietypowa i przez to już godna uwagi. Dobrze wiedzieć, że takowa istnieje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń