środa, 30 marca 2011

"Dłoń pełna gwiazd"

Bardzo lubię dostawać książki. W każdej formie. Wielką frajdę sprawiają mi książkowe prezenty od rodziny i przyjaciół, radość sprawia mi "wynoszenie książek" z biblioteki, a już prezenty od Wydawnictw lubię niesamowicie. Każdy z nich jest niespodzianką i ogromną zagadką. Każda z otrzymanych książek stanowi rodzaj pytania - niespodzianki. Nie mogę wpisać tytułu w wyszukiwarkę i przeczytać sobie co na jej temat sądzą inni, bo jej często po prostu jeszcze nie ma w księgarniach. A ostatnio Wydawnictwo WAM dodało  całej sytuacji pikanterii i przysłało mi tzw. prebook. Po raz pierwszy dostałam taką książkę i byłam po prostu zachwycona! Ale do rzeczy. 
Lubię powieści z charakterem. Właściwie każda książka pisana w formie dziennika jest "charakterna". "Dłoń pełna gwiazd" niewątpliwie taka właśnie jest. Każda ukazana tam postać żyje własnym życiem, jest postacią z krwi i kości. Każda z nich jest głęboko przemyślana, ma swoją historię, opowiada o swoich radościach, rozpaczy i uczuciach - tych wielkich i tych zupełnie drobnych. Każda z tych opowieści snuje się cieniutką nitką przez całą powieść; przeplata się z innymi, w niektórych momentach urywa, w innych splata się z sąsiednią tworząc silną nić.
Twórcą dziennika jest czternastoletni młodzieniec żyjący w biednej dzielnicy Damaszku. Jego rodzina utrzymuje się z tego co ojciec wytworzy i sprzeda w swojej piekarni. Należą do ubogiej warstwy społeczeństwa, co wcale nie znaczy, że chłopiec nie jest szczęśliwy. Przeciwnie - ma marzenia i robi wszystko, żeby je zrealizować. Pragnie się uczyć i zostać dziennikarzem. W "cywilizowanym" kraju pewnie bez problemu dopiąłby swego. Tam natomiast musi walczyć o prawo do wiedzy. Ojciec wychodzi  z założenia, że powinien dbać o rodzinny interes, a nie uczyć się zupełnie zbędnych rzeczy. Chłopak jednak nie poddaje się i walczy o swoje marzenia. Problem jednak jest taki, że ze zwykłych dziecięcych marzeń niezauważalnie przechodzi w świat dorosłych i polityki, a to już nie do końca jest bezpieczne.
Książka urzekła mnie ostrością obrazu i ukazaną potęgą słowa. Każda osoba pokazana jest oddzielnie, o każdym bohaterze można by napisać oddzielne opowiadanie. Wujek Salim będący świadectwem innych czasów i opoką zarówno dla chłopca jak i dla wielu sąsiadów. Opozycyjny dziennikarz miotający się pomiędzy miłością do słowa pisanego, a polityką i chęcią opisywania wszystkiego co budzi sprzeciw władzy. Przyjaciele głównego bohatera - młodzi chłopcy zakładający "Bandę czarnej ręki" mającą na celu walkę z niesprawiedliwością i szpiclami. Nawet malutka siostra tworzy swoją historię i jest wyjątkowo sympatycznie przedstawiona. Trzeba przyznać, że autor mistrzowsko gra czytelnikowi na uczuciach. Cała historia skonstruowana jest tak, aby czytelnik utożsamiał się z bohaterami. Ja osobiście każdą porażkę chłopca przeżywałam razem z nim. Smutek z powodu niespełnionej (jak się wydawało) miłości, radość z odzyskania ukochanej, szczęście po literackim sukcesie i rozpacz po utracie przyjaciela. Uczucia buzują do wyboru do koloru. A właśnie - kolorów też w tej książce nie brakuje. Kiedy dotarłam do ostatniej linijki stwierdziłam, że jest to współczesna baśń z "Księgi tysiąca i jednej nocy". Różnica jest taka, że książka ta porusza tematy ważne dla każdego, bez względu na to gdzie mieszka - wolność, przyjaźń, a przede wszystkim rodzinę. Główny bohater jest młodym urwisem jednak system wartości w jego głowie budzi wielki szacunek. Dba o matkę, opiekuje się siostrą okazuje szacunek swojemu wujowi. Zresztą w książce można znaleźć wiele zdań, które mogą być drogowskazem dla wielu z nas. Oto przykład:
"Kłamstwo  jest bliźniaczą siostrą prawdy.  Jak długo  istnieje jedno,
widzi się i drugie, tylko trzeba mieć dobre oczy..."
(str. 39)
Książka została wydana w serii "Labirynty. Kolekcja prozy" To druga książka z tej serii którą przeczytałam i druga która mnie urzekła (o pierwszej pt. "Otuleni deszczem" pisałam tu). Poproszę o więcej :-) Nawiasem mówiąc seria mogłaby się nazywać "Piękne tytuły". 
A na zakończenie: wiecie co to jest "skarpetkowa gazeta"? Nie? Zapraszam do lektury!
Za możliwość poznania tej fascynującej baśni XXI wieku dziękuję Wydawnictwu WAM

2 komentarze:

  1. I od samego rana będę myślała o tej książce. Przez Ciebie (dzięki Tobie) mam ogromną chęć ją przeczytać :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesująca:). Nie słyszałam o tej książce, ale będę mieć ją na oku:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń