Znacie to uczucie, kiedy jedziecie samochodem przez spokojną okolicę i nagle czujecie, że musicie zwolnić tylko po to, aby przedłużyć tę chwilę, posłuchać ptaków, podelektować się spokojem i ciszą... Po chwili wracacie do rzeczywistości, znowu pędzicie do celu, ale ta chwilka na długo pozostanie w Waszej pamięci. Taka właśnie jest książka "Otuleni deszczem". Jeżeli trafi ona w ręce czytelnika po kilku pozycjach z szybką akcją, częstymi dialogami i "głośną" fabułą, to doprowadzi do zatrzymania się i zamyślenia. Bo właściwie po co pędzić? Może lepiej podelektować się każdą napotkaną literką, dbałością o szczegóły, pięknem opisów i tematem - niekoniecznie błahym?
Tucker - zawodowy fotograf jest człowiekiem z przeszłością, z którą nie może się uporać. Aby zapomnieć oddaje się podróżom i pasji fotografowania. Jednak życie zmusza go, aby zwolnił i rozejrzał się wkoło siebie. Jego przyjaciółka z dzieciństwa Katie potrzebuje pomocy. Jego przyrodni brat Mutt również nie poradzi sobie bez jego pomocnej dłoni. Cała trójka jest poraniona i skrzywdzona przez los. Każdy z nich wśród beznadziei wspomnień znajduje jednak światełko prowadzące przez życie. To Mama Ella - opiekunka, która dla chłopców w dzieciństwie była sterem, żeglarzem i okrętem. Czytelnik obserwuje, jak Tucker wraz z bliskimi podnosi się, jak radzą sobie ze wspomnieniami, jak walczą o to, aby każdy następny dzień był bliższy normalności niż poprzednie. Coś pięknego.
Książka zachwyca na kilka sposobów Po pierwsze jest przepełniona wiarą. Mama Ella jest osobą głęboko wierzącą - każdy problem potrafi rozwiązać cytatem z Biblii. I choć jestem osobą, której drogi jakoś nie prowadzą do Kościoła, to jednak sposób pokazania wiary przez autora budzi we mnie podziw i szacunek. Moje serce zdobyła historia Elli o skrytce na ludzi. "Są tam schowani ludzie. Ludzie, których kochasz, a którzy Ciebie kochają. Skrytka ma się dobrze, gdy jest pełna, a boli, gdy jest pusta." Mama Ella wiele życiowych prawd tłumaczy na swój prosty i przejrzysty sposób, który powoduje, że nawet najbardziej zawiłe sprawy wydają się proste.
Po drugie książka ma w sobie nastrój. Ogromna rezydencja, ojciec będący złym człowiekiem, ciepła i oddana opiekunka, wielkie przestrzenie, na których dzieciaki spędzają każdą wolną chwilę... Wszystkie te elementy składają się na klimat - ciepły jak pyszna herbata... niestety gorzka z powodu przemocy, która jest w książce bardzo istotnym składnikiem. Należy jednak podkreślić, że autor w mistrzowski sposób żongluje emocjami tak, aby czytelnik miał poczucie obiektywizmu co do obserwowanych zdarzeń.
Po trzecie autor wyjątkowo zadbał o szczegóły. Każdy bohater ma swoją historię, nawet sześcioletni chłopiec jest postacią z niebanalną przeszłością. Każde miejsce jest jedyne w swoim rodzaju. Dom w którym chłopcy się wychowali, biuro ojca, kamieniołom - każde miejsce możemy malować w wyobraźni i to bynajmniej nie dowolnie, lecz pod dyktando autora.
Książkę polecam z całego serca. To jedna z tych pozycji która każdemu da coś dobrego. Pozwoli zwolnić i pomyśleć, czy wystarczająco szanujemy to co mamy. Pokaże każdemu że można cieszyć się z drobiazgów takich jak czas spędzony z bliskimi - nawet podczas deszczu i niepogody.
Reasumując - niesamowicie mnie ta powieść "uduchowiła". Tak pozytywnie.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa WAM za co serdecznie dziękuję. Została ona wydana w ramach serii Labirynty". Bardzo jestem ciekawa kolejnych.
Strasznie mnie zachęciłaś tą książką, wiesz? Wszystkie jesteście okropne, bo tak fajnie piszecie o książkach!!!! :D I jak tu mam zdać maturę?! :D
OdpowiedzUsuńtfu, tą recenzją, miało być:)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę tę książkę przeczytać ;) Mam nadzieję, że uda mi się to w najbliższych miesiącach, bo recenzja bardzo kusi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Miałam tę książkę w ręku w księgarni i odłożyłam...po twojej recenzji: żałuję
OdpowiedzUsuńI ja też chcę przeczytać! Dopisuję do dłuuugiej listy :-) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJaki piękny tytuł ma ta książka!
OdpowiedzUsuńAle mnie zainteresowałaś tą książką ;)
OdpowiedzUsuń