Moja Starsza ma nową przyjaciółkę. To Florka. Florka - podobnie jak Starsza - ma kota, który jest jej ulubioną przytulanką. Florka ma przyjaciółkę Józefinę i tańczy w balecie (jak i Starsza) Do tego wszystkiego Florka ma też wspaniałą babcię. (Moja Starsza ma dwie wspaniałe babcie:-)). A jak wnuczka ma babcię, która kategorycznie odmawia nauki obsługi komputera, to cóż pozostaje kochającej wnuczce? Oczywiście pisanie listów!
Florka jest miłą ryjówką w wyjątkowo przesympatyczny sposób opisującą ukochanej babci najważniejsze wydarzenia ze swojego życia. Na szczęście nie jest to kolejna idealna bohaterka grzecznej książeczki. Zdarza się jej psocić, buntować, a już gapa z niej nieprzeciętna. Do babci pisze o wszystkim - o swojej tęsknocie za wakacyjną przyjaciółką, o radości ze spotkania, o wspólnym lepieniu z piasku i zdziwieniu, dlaczego mama gniewa się, że młodszy braciszek zjadł ich "wypieki". Ja osobiście zakochałam się w liście opisującym wizytę z mamą w teatrze. Po prostu wypisz wymaluj moja Starsza, która jest w stanie zgubić wszystko czego nie ma na stałe przymocowanego do siebie.
Autorka Roksana Jędrzejewska - Wróbel zastosowała bardzo ciekawy wybieg literacki. W prostych słowach podanych w dość nieskładny sposób (jednak poprawny językowo), przypominający dziecięce gadulstwo zawarta jest dorosła mądrość życiowa. Bardzo ważne sprawy (odpowiedzialność, przyjaźń, szacunek do osób starszych) ujęte są w słowa i zwroty wyjątkowo dobrze przyswajane przez szkraby. Autorka ukazuje rozżalenie Florki, że musi chodzić do przedszkola, wręcz bunt że nikt jej nie rozumie. Musi też przyjąć do wiadomości, że nieraz w życiu rodzinnym schodzi na drugi plan, bo młodsze bliźniaki wymagają więcej uwagi. Najważniejsze jednak jest to, że z każdego listu emanuje miłość do babci. Taka dziecięca niczym nie zburzona miłość. Najbardziej mnie rozczulił początek każdego listu. Kochana Babciuńcia, Babcia klapcia, Babciunieczka, czy też Babcia Chrapcia, na koniec każdego listu żegnana jest równie uroczymi buziakami - ziemniakami, (są też przytulanki jak morskie bałwanki, całusy jak baletowe susy, buziaki dzięciolaki, czy też buziole zakupole) Czyż to nie jest urocze?
A na zakończenie jeszcze o tak zwanej wisience na torcie. A wisienką są ilustracje autorstwa Jony Jung. Obrazki są proste ciepłe i interesujące. A do tego jakie twórcze! Myślę, że niewielu ilustratorów podjęłoby się narysować "ryjówkową" Barbie :-)
Takich książeczek powinno być na naszych półkach jak najwięcej. My mamy na razie jedną, ale na pewno poczynimy starania, aby Florka nie była samotna i dostawimy obok niej kolejne dwa tomiki.
Książeczkę otrzymałam od portalu Parenting.pl za co serdecznie dziękuję. Pozdrowienia dla Uli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz