czwartek, 7 lutego 2013

Sposób na Elfa i zdechła ryba

Elf - dla większości dziewczynek latający stworek o przesłodzonym wyglądzie, dla mojej rodziny ukochane psisko ze sterczącymi uszami, wyłupiastymi oczyskami i cudownym psim serduchu. Pierwsze spotkanie z Elfem miało miejsce kilka miesięcy temu, kiedy to Starsza dostała książkę pt "Sposób na Elfa". Pochłonęłyśmy ją w kilka wieczorów chichrając się i komentując ze śmiechem treść powieści. Myślałam, że autor Marcin Pałasz w drugim tomie - delikatnie rzecz biorąc - nie podoła. Jakże się myliłam!
Spotykamy Elfa szczęśliwego, dumnego ze swoich ludzi, dumnego posiadacza swoich misek, obroży i smyczy. Akurat zbliżają się Wakacje, w związku z czym Duży z Młodym wybierają się na urlop. Wyjazd nad morze nowym samochodem... wszyscy są bardzo szczęśliwi. Niestety podczas pakowania Elf (zaspany i lekko otumaniony) przez pomyłkę wsiada nie do tego samochodu i odjeżdża w siną dal. Kiedy orientuje się, że jest pasażerem nie tego auta wysiada i próbuje wrócić do Dużego, ale nic z tego. Oczywiście Duży i Młody stają na rzęsach, żeby swojego pupila odnaleźć. Dochodzi do bójki, użycia broni, walki wręcz, akcji policji... wiele się dzieje. Oczywiście wszystko się dobrze kończy, ale przygód do tego zakończenia nie brakuje nikomu. 
Fabuła książki to jedno, a sposób jej napisania, humor i nieprzeciętna jakość to drugie. Książka daje takiego kopa energetycznego jak rzadko która powieść. Pan Pałasz zmuszał nas do ciągłego podrygiwania ze śmiechu. A już historia z pralką skaczącą po łazience, którą Elf musiał pokonać... po prostu rewelacja. 
Narracja książki prowadzona jest z dwóch różnych punktów widzenia. Z jednej strony mamy historię przedstawioną przez Dużego, a drugie spojrzenie pochodzi od Elfa. I o ile narrację ludzką można uznać za zwykłą (moja Starsza w tym momencie zaprotestowała, że tu nie ma nic zwykłego), o tyle narracja Elfa jest świetna. Nie dość że rozśmiesza, to jeszcze uświadamia nam, że to co dla nas jest codziennością dla psa może stanowić nie lada zagadkę. "No bo kto to widział żeby kaktusy latały po trawnikach". Nie trudno się domyślić, że chodzi o jeże.  
Książka posiada jeszcze jedną ważna zaletę. Przekazuje młodym czytelnikom prawdę znaną od lat jednak często lekceważoną: Pies to żywe stworzenie i jeżeli się na niego decydujesz, to stajesz się  odpowiedzialnym za całe jego psie życie. Elf jest pełnoprawnym członkiem rodziny, który w pełni uczestniczy w życiu swoich ludzi. W przekazywaniu morałów Pan Marcin też nie zawodzi. Zresztą poczytajcie sami: "Nasze psisko wciąż siusiało jak szczeniak. Patrząc na inne psy dumnie podnoszące łapę przy byle słupku, czekałem z utęsknieniem na moment, w którym elf zrobi to samo. Ten jednak uparcie siusiał po swojemu, choć Młody, w przypływie natchnienia próbował mu nawet pokazywać na trawniku, jak się to powinno robić. Jego poświęcenie zaowocowało jedynie zainteresowaniem strażnika miejskiego zaniepokojonego widokiem chodzącego na czworaka nastolatka, na domiar złego podnoszącego nogę pod drzewem"
Moją starszą urzekł fragment o zdechłej rybie. Kiedy Elf zaginął, Duży pocieszał Młodego tymi słowy: "Uwierz mi, nasze Elfisko zobaczy morze, będziesz z nim skakał przez fale... i pewnie nawet przyniesie ci osobiście zdechłą rybę na koc. Wierzysz?" Starsza  w tym momencie rozczuliła się niesamowicie. Zdechła ryba przyprawiła ją o łzy; tego jeszcze nie było. 
Wisienką na torcie są ilustracje. Można było zepsuć wszystko słodkim psiakiem rodem z "dziewczyńskich" kreskówek, ale nie. Tu też strzał w dziesiątkę. Czarno - białe ilustracje, proste, oszczędne w formie są świetne. A już wygląd Elfa zdobył nasze serca. Myślę, że Wydawnictwo  Skrzat zrobiłoby furorę wydając plakaty z Elfem. Pierwsza stałabym w kolejce!  

5 komentarzy:

  1. "Podczas pakowania wsiada do innego samochodu" - kojarzy mi się to... z Kevinem! ;) W pierwszej części został w domu, w drugiej - wsiadł do złego samolotu. Taka dygresja :)
    A historia urocza, ważna i potrzebna. Ludzi, którzy wyrzucają psy lub przywiązują do drzewa w lesie bardzo surowo bym karała. A dzieciaki trzeba uczyć odpowiedzialności od małego, a zwłaszcza wpajać poczucie odpowiedzialności za żywe stworzenie.
    Zdechła ryba to rzeczywiście sporo jak na młodego wrażliwego człowieczka. Fajna książeczka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię od czasu do czasu przeczytać taką książkę. Z chęcią w wolnej chwili sięgnę wraz z siostrzeńcem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Elf to mój ulubieniec :) Świetne ksiązki, zarąbista seria, byle do trzeciego tomu :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam niedawno pierwszy tom i po prostu uwielbiam! <3 Teraz czaję się na drugi.
    A poza tym, witam się po dłuższej nieobecności w blogosferze. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdechła ryba pojawi się znowu. Obiecuję!! Bowiem akcja części trzeciej toczy się.. nad morzem, nad które bohaterowie wreszcie dojechali :)
    Dziękujemy za kapitalną recenzję!
    Pozdrawiamy i merdamy - Duży, Młody i Elf :))

    OdpowiedzUsuń