To książka o... nie wiem o czym. O miłości, zdradzie, samotności i smutku. To książka trudna choć pisana prostym językiem, smutna, choć są w niej iskierki radości. To książka kobiety zdradzonej, samotnej i nieradzącej sobie z własnymi emocjami. To książka, która nie spodobała mi się.
Grażyna Jagielska jest żoną korespondenta wojennego, którego każdy zna. Połączyła ich miłość do podróży. Chcieli wspólnie podróżować, poznawać świat i zwiedzać ciekawe miejsca. Pani Grażyna pozostała wierna tej miłości, natomiast pan Wojciech swoje uczucia skierował ku wojnie. Podróżnik zniknął, pojawił się reporter wojenny. Podróżował do miejsc, z których powrót jest jedną wielką niewiadomą. A Żona? Żona została sama ze swoimi strachami. Żyła od wyjazdu do wyjazdu. Kiedy wyjechał, jej jedynym towarzyszem był telefon. Potrafiła godzinami siedzieć i wpatrywać się w niego wyobrażając sobie głos, który poinformuje ją o najgorszym. W końcu Pani Grażyna trafia do szpitala z objawami stresu bojowego. Tam zaczyna radzić sobie ze swoimi emocjami. Trudno powiedzieć, że jej stan ulegał poprawie; raczej z kłębuszka emocji wyciągała pojedynczą nitkę i analizowała jej treść.
Książka jest ponura. Trudno czyta się o kobiecie, której całe życie polega na czekaniu. Traci kontakt z rzeczywistością, nie odróżnia pór roku. Bardzo mi żal jej dzieci właściwie pozbawionych matki. Widok najważniejszej kobiety w ich życiu ciągle nieobecnej, zapłakanej, czekającej lub zapatrzonej w telefon... koszmar. Drażniła mnie ślepota Jagielskiego, ciągłe obietnice, że to ostatni raz, miłość do "Matki Agory". Drażniła mnie bezsilność Pani Grażyny. Wiem, że łatwo oceniać jednak nie mam zamiaru w tym przypadku próbować wczuć się w postać głównej bohaterki. To postać, której współczuję, jednak ani trochę nie rozumiem. I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz