Literatura dziecięca - jak wszystkim ogólnie wiadomo - składa się z dwóch elementów, których waga jest oceniana różnie, w zależności od wieku odbiorcy. Pierwszy element to treść, drugi - ilustracje. Dorośli oczywiście przykładają wagę przede wszystkim do treści, a dzieci - nie bacząc na czarne znaczki umieszczone na stronie - oceniają przede wszystkim obrazki. Cenię niezmiernie książki, które mają opracowane oba elementy. Rzadko spotykane - jednak zdarza się coraz częściej. "Ilustrowane historie na dobranoc" są tego najlepszym przykładem.
Książka robi świetne wrażenie już na samym początku, a to za sprawą okładki. Żywe kolory i ładna ilustracja to jedno, jednak najbardziej nurtuje "twardość" okładki. Jest ona twarda w sposób przyjazny małemu czytelnikowi. Trudno to opisać, warto dotknąć i się zachwycić.

(która przypomina naszą klasyczną "Rzepkę" jednak jest dużo bardziej dowcipna), jest historia o królu z oślimi uszami, o zupie z kamienia i o uczniu czarnoksiężnika. Naszą ogromną sympatię zdobyło opowiadanie o smoku, który zaprzyjaźnił się z mieszkańcami pewnej wioski i pomagał im we wszystkim. Bajki są wyjątkowo... trudno to określić, po prostu chwytają za serce.
"Ilustrowane historie na dobranoc" to przede wszystkim ilustracje. Piękne. Kolorowe, dowcipne, dokładne, delikatne... naprawdę mogę tak długo. Tekstu na poszczególnych stronach jest niewiele i w trakcie czytania często jest tak, że ja już kończę czytanie danej kwestii, a Młodszy nie pozwala obrócić kartki bo musi podziwiać. Po kilkukrotnej lekturze tej samej bajki Młodszy sam na podstawie obrazków opowiada poszczególne historyjki. Naprawdę miło słuchać jak szuka słów, dobiera wyrazy i szuka w czteroletniej główce odpowiednich kwestii. Jak tylko zobaczę kolejne tomiszcza tej serii na pewno kupię bo warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz