Syn mój jedyny, zwany Młodszym, czytaniem raczej nie jest zafascynowany. Klocki Lego, zagadki matematyczne, tablet... to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Czytanie? Owszem, wieczorem do podusi i to najlepiej, żeby mama czytała. Podsuwam mu od czasu do czasu co nieco, ale niestety sukces odniosłam raptem kilka razy. Tomek Łebski jest faworytem, a zaraz za nim plasuje się seria, której bohaterami są Andy i Terry, czyli ".... piętrowy domek na drzewie".
Zaczęło się od "52 - piętrowego domku na drzewie". Po szybkim przemknięciu przez ponad 300 - stronicową książkę, Młodszy z zachwytem sapnął: Jeszcze! Przeczytaliśmy więc 13 -, 26 -, 39 - i 65 -piętrowe domki na drzewie" i z niecierpliwością czekaliśmy na kolejne tomy. Ku naszej radości zupełnie niedawno ukazał się "78 - piętrowy domek na drzewie" i oczywiście musiał niezwłocznie pojawić się na półce Młodszego.
Ta część serii jest nieco inna od poprzedniczek. Mniej jest wymyślnych, prześmiesznych i absurdalnych pięter, a więcej treści i fabuły. Moim zdaniem to najlepsza część serii, a widzę, że Młodszy - oceniając po tempie wchłonięcia książki - również popiera moje zdanie.
Tym razem mieszkańcy wielopiętrowego domku postanawiają nakręcić film. Pojawia się filmowiec i cały osprzęt konieczny do realizacji tego przedsięwzięcia. Niestety filmowiec nie przewiduje raczej roli dla Andy'ego, wyraźnie faworyzując drugiego z przyjaciół. Andy urażony postanawia odejść z domku, a właściwie to filmowiec go wyrzuca z planu. Andy postanawia nie pojawiać się więcej na planie. Okazuje się jednak, że to wcale nie jest takie proste. Kilkakrotnie, niechcący wraca na plan (wiem, że to niechcący głupio brzmi, ale tak właśnie jest) i psuje całą robotę związaną z realizacją filmu. Raz nawet Andy pojawia się w wielu odsłonach... J Kiedy Andy przypadkiem odkrywa, że filmowi grozi niebezpieczeństwo robi wszystko, aby ostrzec ekipę. Nikt go jednak nie słucha myśląc, że po prostu próbuje zwrócić na siebie uwagę. Co z tego wyniknie? Przeczytajcie sami...
"78 - piętrowy domek..." to przede wszystkim czaderskie, prześmieszne, najlepsze w świecie, jakie widziałam ILUSTRACJE. Lekturze opisów domku na drzewie i jego atrakcji można poświęcić cały dzień oglądając, szukając śmiesznych szczegółów, analizując poszczególne niuanse budowli i śmiejąc się z żartów i żarcików. Samochodowe spa, miksomat, piętro z siedemdziesięcioma ośmioma wirującymi talerzami, niewyklute megajajo, grota gryzmołów z graffiti, Andylandia... długo by wymieniać. Wszystkie piętra okraszone są rysunkami, których analiza zajmuje więcej czasu niż czytanie. Szczegóły i szczególiki przyciągają uwagę małego czytelnika, a absurdalne treści wywołują kwiki radości i śmiech, którego natężenie trudno opisać. Kulminacja śmiechu nastąpiła przy "Krowywiadowcach". Młodszy śmiał się do łez, a Krowywiadowcy byli hasłem całego dnia.
Dla porządku dodam, że to chyba pierwsza część tej serii, w której było nie tylko do śmiechu. Kiedy Andy smutny i urażony wycofał się z planu filmowego, nagle przestało być śmiesznie, a rysunki zamieszczone w książce straciły na znaczeniu. Dla małego czytelnika ważne staje się to, jak skończy się ta historia. Co ciekawe - kiedy Młodszy dowiedział się, że wszystko kończy się dobrze, wrócił do początku książki i tym razem skupił się na ilustracjach i wyłapywaniu śmiesznych scen i gagów.
Rewelacyjna książka. Śmieszna do bólu brzucha, odlotowo pomysłowa i napisana (a także narysowana) w taki sposób, że jej lektura wystarczy na długo. A potem można jeszcze raz i jeszcze... i zawsze znajdzie się coś nowego do oglądania.
A na zakończenie rysunek, który nas najbardziej ucieszył. Z niecierpliwością czekamy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz